Kanibalizm – kilka słów o tym, co każdy słyszał


„Pomału można nawet konklawe doprowadzić do kanibalizmu. Byle postępować stopniowo, krok za krokiem. Właśnie jak teraz.”

Stanisław Lem, „Śledztwo”

 

„Dziś albo jest się przy stole albo jest się w karcie dań – my będziemy siedzieć przy stole”

Donald Tusk , ekspose drugiej kadencji

 

Co można powiedzieć o społeczeństwie, w którym takie alegorie przechodzą bez echa? A przynajmniej o tej jego części, jaka bierze udział w wyborach i legitymizuje podobnych Tuskowi polityków? Co można powiedzieć o opozycji, wśród której takie makabreski przechodzą bez echa? Lider partii opozycyjnej składa ręce do braw i nie umiejąc pohamować zachwytu twierdzi, że wystąpienie premiera było… zręczne. Faktycznie, poetyka jest powalająca.

Po cóż tam straszyć faszyzmem? Czemu się dziwić, iż jakieś zmory NDeckie i ONRowe potworki powracają? Wszak one mówią wprost, nie owijając w bawełnę to, co establishment mówi między wierszami lub za pomocą przyciężkawej poetyki. Toć bliskowschodnie wojenki umilano nam perspektywą kontraktów na ropę. Szacowny dziennikarz (z nobliwej niczym stara ciotka gazety) w dyskusji w III PR po zamachach w Norwegii zadał pytanie: czemu Anders Breivik, jeśli już tak nienawidził wielokulturowości, nie strzelał do muzułmanów? Widocznie według niego coś by to zmieniało. A może właśnie w umiejętności rozróżnienia tkwi tajemnica „europejskich wartości”

Mieszczanin rozsiadł się i rozgościł w całym kraju. Rozsądza i określa, co dobre a co złe. Starymi kośćmi wymachuje jak pałką, jeśli tylko zauważy odmienne zdanie. Prochami z bitew nawozi swój zielony, przystrzyżony równo jak myśli, trawnik. Siedzi na styropianie ze stoczni, wymachuje szabelką z wojny polsko-bolszewickiej. Buńczuczny, jak tylko dureń być potrafi. Prawowity spadkobierca wszelkich Dulskich, z matki nomenklatury, prawowicie poczęty przy Okrągłym Stole, zrodzony zgodnie z planem Balcerowicza.

Dziś w sile wieku i jurny, lecz już zaniepokojony o swą przyszłość i zdrowie. Wszak epidemia, gorsza niż wszystkie ptasie grypy, śni mu się od jakiegoś czasu po nocach. Grzechoce kursem walut, mami ceną paliw w nocnych reflektorach. Łka wieczorami przy telewizorze nad losem kredytów. Ale nasz bohater nie pęka. Wie, że albo – albo, my lub oni. Innej możliwości nie widzi, żadna alternatywa dla tej zero-jedynkowej logiki nie przyjdzie mu nawet do głowy. Jest miły, uśmiechnięty i na masach robi wrażenie. Głównie garniturem i manierami. Przeświadczony, iż to „My będziemy siedzieć przy stole”. Ciekawe, czy tę samą pewność utrzyma, gdy nadejdzie czas drugiego dania. Wszak uczta kanibali ma tylko jeden naturalny kres.

Artur Kielasiak

www.federacja-anarchistyczna.pl

wróc do tekstów